Trwa odławianie miejskich dzików
Na terenie Lublina zlokalizowanych jest 9 klatek odławiających, w które w ubiegłym roku złapało się aż 112 dzików. Wbrew powszechnemu przekonaniu, znalezione w klatkach zwierzęta nie trafiają na tereny leśne, lecz są farmakologicznie usypiane.
Podstawą do takiego postępowania jest decyzja wydana przez Wydział Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Lublin w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim i Inspekcją Weterynaryjną, uwzględniająca aktualne przepisy weterynaryjne dotyczące afrykańskiego pomoru świń (ASF). I choć może to brzmieć szokująco, to, jak wyjaśnia prof. Marian Flis, kierownik Zakładu Gospodarki Łowieckiej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, mieszkające na miejskich nieużytkach dziki i tak najprawdopodobniej nie poradziłyby sobie w warunkach naturalnych: – „Kiedy locha odchowuje potomstwo, wdraża młodym dzikom pewne nawyki. I te zwierzęta tak naprawdę nie umieją w innych warunkach żyć”.
>>> CZYTAJ TAKŻE: Unijne przepisy mają zmniejszyć skalę wylesiania. Firmom został rok na przygotowanie się do zmian
Przeciwko redukcji liczby miejskich dzików za pomocą klatek protestuje grupa „Górki Czechowskie – wietrznie zielone”. Magdalena Nosek, przedstawicielka grupy, mówi, że „dziki są odławiane w okrutny sposób”. Dodaje też, że „mieszkańcy prześcigają się w proszeniu, żeby koło nich stawiać klatki”. Natomiast w opinii lublinian najważniejszym uzasadnieniem i usprawiedliwieniem dla odłowu są kwestie bezpieczeństwa – zdarza się bowiem, że wybiegające na jezdnię dziki powodują wypadki samochodowe.
Mobilne odłownie znajdują się przy ulicach Dzbenin, Dereckiego, Wądolnej, Hajdowskiej, Poligonowej, Szerokiej, Rataja, czy w okolicach Starego Gaju.
Według danych, którymi dysponuje Zarząd Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Lublinie, na terenie miasta żyje co najmniej 300 dzików.
fot. wikimedia commons